Pierr
Administrator

Dołączył: 09 Lip 2011
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Jelenia Góra
|
Wysłany: Śro 23:34, 07 Wrz 2011 Temat postu: Florian Pendriveowicz: Inne Zlecenie |
|
|
Listonosz siedział w lubianej przez wszystkich „Popierdółce”. Popierdółka to taka jakby kantyna umieszczona w centrum Western City. Ludzie o zdrowych zmysłach nie zaglądają tam z własnej woli. W tej właśnie chwili młody chłopczyk przechodził nieopodal, kiedy przez okno zbitego z desek budyneczku wypadło krzesło, uprzednio rozbijając szybę oczywiście. Chwila bliżej niezidentyfikowanych krzyków, drzwi Popierdółki otwierają się z hukiem i wybiega przez nie płonący delikwent. Ów delikwent, prócz tego, że płonie to macha jeszcze rękoma i głośno krzyczy, że boli. Trudno się dziwić, w końcu się pali. Kiedy „ognisty człek” przebiegł obok wyżej wspomnianego małego chłopca i zniknął za rogiem to z drzwi kantyny wyszedł grubszy jegomość z wąsem. On też krzyczał.
- I żebym Cię tu więcej skurczybyku nie widział, trzeba umieć oddawać swoje długi! – mężczyzna spojrzał na chłopca, machnął ręką i wlazł z powrotem .
W sumie nie mam nic w planach przypominając co chwila o chłopcu, prócz tego, że na pewno będzie miał co dzisiaj opowiadać kolegom. Z drugiej strony pewnie nikt mu nie uwierzy. Wróćmy więc do wnętrza Popierdółki, a warto, gdyż ciekawe jest. Chcąc opowiadać o wnętrzu wypadało by zacząć od tego co jest na zewnątrz, a więc z zewnątrz nic specjalnego, duża drewniana szopa, pomalowana na biało. Nad drzwiami szyld przedstawiający dużą literę „P” na tle pokala pełnego jakiegoś trunku. Szczegół, że od dawien dawna nikt nie używał już takich dziwnych szklanek. Natomiast zaraz po wejściu do środka, pierwszym co rzucało się w oczy to tłum ludzi, zajmujących prawie wszystkie miejsca. Widocznie jest jednak sporo ludzi, którzy już odeszli od zdrowych zmysłów. Prócz tłumu znajdowało się tam mnóstwo miedzianych rurek poumieszczanych dosłownie wszędzie. Z niektórych co chwila buchała para, inne miały wmontowane kraniki, z których niektórzy nalewali sobie jakieś płyny. Po środku szopy, która miała dwa piętra, był bar. Co dziwna za barem siedział ten sam jegomość, grubszy z wąsem, którego można było widzieć przed momentem na zewnątrz. Nie było tam, żadnych alkoholi. Tylko dużo karteczek i metalowa kasetka. Gdyby tak przysiąść i poobserwować to można by zauważyć, że każdy kto wchodzi do Popierdółki, podchodzi najpierw do baru i płaci dziesięć kapsli za wstęp. Niby dużo, ale w cenie masz dowolną ilość trunku z miedzianych rurek, nocleg w jakimkolwiek wolnym kącie i schronienie kiedy szuka „władza”. Za dziwki trzeba tylko dopłacać. A propos dziwek. Nasz główny bohater był świeżo po wypłacie za doręczenie emaila do Trutnova, więc znajdował się właśnie na drugim piętrze. Tam za opłatą w wysokości ośmiu kapsli możesz wynająć sobie pannę i chędożyć ją całą noc w malutkim pokoiku. Pendriveowicz wybrał sobie ładniusią, rudą i przede wszystkim nie pomutowaną żadnym promieniowaniem kurtyzanę i w tym właśnie momencie chędożył ją siedząc na krześle i mając tylko obsunięte w dół spodnie. Trwało to już prawię dwie godziny kiedy chwycił ją za włosy i…. I wrzasnął z przerażenia. Toż to Mała Szlachta. Zerwał się z krzesła odrzucając kobietę na bok i szybko podciągał portki. To nie może być ona, przecież Mała Szlachta zginęła. Przetarł oczy i popatrzył jeszcze raz. Na podłodze leżało nieco przestraszone, rude dziewczę, to samo które Florian zamawiał wcześniej. Westchnął z ulgą i przeprosił grzecznie za swoje zachowanie. Wybity z rytmu nie miał ochoty kontynuować swojego poprzedniego zajęcia, zostawił napiwek, ze dwa kapsle i wyszedł z pokoiku. Stwierdził, jeszcze raz przecierając oczy, że musi dzisiaj zdecydowanie więcej wypić, po czym zszedł na dół. Zaczął przedzierać się przez tłumy uważnie obserwując okolicę co by nie dostać na przykład butelką. Gdzieś tam w koncie kilka stolików było zajętych przez ludzi grających zaciekle w karty. Trochę po prawej obnażone i brudne kobiety śmiały się paląc najprawdopodobniej opium. Florian musiał się w pewnym momencie schylić aby uniknąć gorącej pary na twarzy, która wytrysnęła z miedzianej rurki. Co dziwne ludzie pijali nie ze szklanek, tylko z tego co się nadało. Puste opakowania od kliszy, metalowe kubki, miski, czy skórzane sakwy. Pendriveowicz zajął malutki stolik pod schodami, usiadł na taborecie, sięgnął za kubrak i wyjął metalowy garnuszek. Nalał sobie trunku, który jest najzwyklejszym bimbrem i pociągnął łyka. Kilka stolików dalej siedział Stasiek Świecidełko, który na moment oderwał się od zajadłej dyskusji i pomachał byłemu towarzyszowi. Listonosz zasalutował z lekkim uśmiechem i powrócił do obserwacji elementu znajdującego się w Popierdółce, chlapnął kolejnego łyka. Nie trwało to długo gdyż może ze trzy minuty później do Floriana podszedł jakiś mężczyzna. Chudy, dosyć niski. Ubrany w połatany, fioletowy garnitur, brudny gdzieniegdzie. Na głowie zaś nosił taki piracki kapelusz z czachą, a w ręku trzymał talię kart.
- A zagramy my se partyjkę w makao? – facet rzucił kartami na stolik i bez pytania dosiadł się, uprzednio podstawiając taboret naprzeciwko. Wyciągnął butlę zza pazuchy i zdrowo z niej łyknął po czym wziął się za tasowanie kart.
- Nie gram z nieznajomymi piracie. Znajdź kogoś innego – Florian obserwował dziwnego jegomościa.
Sięgnął tylko jeszcze do kieszeni i wyjął zegarek podczepiony do jakiejś rurki. Zegarek buchnął parą i został schowany z powrotem. Pendriveowicz nabił sobie fajkę, która po odpaleniu również buchnęła parą. U niego w sumie wszystko buchało parą.
- Ależ ja swój jestem. Nazywam się Tytus fon Kowadełko. Jestem z Jeleniej Góry. Bywam tu czasami, aby pograć nieco i ludzi trochę poznać – jegomość nadal się uśmiechał i począł już rozdawać karty.
- A niech Ci będzie. Ja jestem Florian Pendriveowicz. Ale gramy tylko jeden raz i tylko o dwa kapsle, zrozumiałeś Kowadełko? – tamten skinął głową i położył dwa kapsle na stoliku.
Należy w sumie wspomnieć w tym momencie o ciekawym wyglądzie kart, które ogólnie rzecz biorąc były szklane i obudowane metalową ramką. Gdyby jeszcze buchały parą Pendriveowicz już by się ślinił. Partia się rozgrywała, a gdy już się zakończyła to Listonosz był uboższy o dwa kapsle.
- Masz ci los! No przegrałem, ale jak już zapowiadałem to odgrywać się nie chcę, dosyć – Florian honorowo oddał dwa kapsle które przegrał i wyciągnął rękę do Tytusa. Tamten zaś odwzajemnił uśmiech i schował karty.
- No Florian. To teraz przejdźmy do interesów, jestem tu aby skorzystać z Twoich usług – w Popierdółce rozległ się gdzieś dźwięk strzału z pistoletu, na chwilę wszyscy zamarli, lecz kilka sekund później wszystko wróciło do normy. Pendriveowicz się zaciekawił.
- To trzeba było tak od razu, a nie przez karty mnie podchodzisz. Dokąd? Trutnov, Bolków, Szklarka czy coś innego? – najwyraźniej Florian lubił rozmawiać o interesach.
- Widzisz zadanie jest dosyć… Nietypowe i wolałbym obgadać szczegóły na zewnątrz. Oczywiście jeśli Ci to nie przeszkadza. – Pendriveowicz zrobił zdziwioną minę, ale wzruszył ramionami i zebrał się do wyjścia na zewnątrz.
Na zewnątrz stało kilka postaci, kilkoro z nich paliło jakieś skręty, inni natomiast kibicowali dwóm osiłkom lejących się po pyskach. Pendriveowicz i Kowadełko odeszli kawałek na bok aby móc porozmawiać.
- Widzi Pan, mam bardzo delikatną sprawę. Otóż na tym pendrivie znajduje się email, który musi zostać dostarczony w ciągu trzech następnych tygodni do Pcimia Dolnego, wioski Cześków obok Brna. Ten pendrive nie może zostać przechwycony, jeśli wie Pan co mam na myśli. – Mężczyzna podał pendriva Listonoszowi.
- Widzisz Kowadełko, ja z reguły nie przyjmuje długoterminowych zleceń. Zwłaszcza, że to jakaś tajne przez poufne, niekoniecznie lubię ryzykować własnym życiem za coś w czym nie widzę sensu.
- Płacę trzysta kapsli, sto teraz reszta po wykonaniu zadania. Dodatkowo opłacam do dwóch osób, które sam wybierzesz jako swoich towarzyszy.
- Teraz gadasz jak człowiek, wyruszam jutro z rana.
Bartłomiej Frątczak vel Pierr
Post został pochwalony 0 razy
|
|